Powiedz "zawaliłem"...


Porażka boli, ale jeszcze bardziej brak odwagi do przyznania się do niej. Ciężko jest udawać, że nie popełniło się błędu i tak samo ciężkie jest dążenie, by do tego nie dopuścić. A jednak. Stało się. Mimo wielu prób, czy starań popełniłeś błąd. Gdzieś coś zbiło Cię z tropu. Gdzieś coś, dało Ci  chwilę słabości. Gdzieś coś sprawiło, że twoja walka o perfekcję zgubiła odporność i wdała się w nią bakteria.

To nie koniec!
Porażki są po to, by uczyć. Żyjemy by przeżyć chwile dobre i złe. Próbujemy, by było nam lepiej. To nic wielkiego, że coś się nie udało.

Czy to oznacza, że oczekujemy zbyt wiele?

Być może cele jakie sobie stawiasz są jeszcze zbyt trudne dla Ciebie. Może zapomniałeś na chwilę, że zaczyna się małymi kroczkami, które same będą rosły w olbrzymie susły. Albo.. to jeszcze nie ta pora. Być może los chce Ci coś podpowiedzieć?  


Ucz się na błędach.

Tylko w ten sposób na prawdę poznasz jak ważne są detale i jak ważne jest być mocnym człowiekiem. Niech błędy motywują Cię do pracowania nad sobą. 

 A ja?

 Osobiście pracuję  nas samą sobą często, nawet codziennie. Uważam, że każdy krok, który robię jest dobrze przemyślany. Mimo tego dotykają mnie niepowodzenia . Ale nie ma tego złego, co nie wyszłoby na dobre. Za każdym razem wyciągam wnioski i wierzę, że uchronią mnie one przed kolejnym podobnym błędem. Dużo się dookoła mnie dzieje  i zmienia. Ciągłe życie w biegu tego nie ułatwia. Czasem coś mi umknie i ucieknie swoim torem bez mojej kontroli, sprawiając wkrótce zawód. Nigdy jednak nie pozwolę, by zmieniło to diametralne moje poglądy, moje wybory i profity życia. Bo chodzi o to, by wymagać, ale i ułatwiać. Nigdy odwrotnie.





Uwaga! baba na horyzoncie!!

Nie obawiaj się innej kobiety.. Obawiaj się siebie partnerko!


Natłoki myśli gdzie jest, co robi, z kim, dlaczego i co z tego,że go puściłam?! On wie, że gdy ja mówię "baw się dobrze,kochanie" to znak, że przychodzi po godzinie i bawi się dobrze ze mną! No, bo kto zna go lepiej i lepiej potowarzyszy mu tego wieczoru?

A jednak babo! 

Minęło parę godzin, a go jeszcze nie ma znudzonego z prezentem, gotowego na extra wieczór tylko dla Was dwojga. 

Jak to? 

A no tak to, że to też tylko człowiek. Nie tylko twój facet, ale też kumpel, znajomy, przyjaciel kogoś, dla kogo jest równie ważny jak i dla Ciebie.
Potrzeba swobody ważna jest dla obojga. Ufacie sobie przecież. Facet to nie kobieta. On myśli, czuje, rozumie zupełnie inaczej jak my. To nie prawda, że trafiłaś na ideał. Ideałów nie ma. Ale są kompromisy. Kocha Cię i robi dla Ciebie  rzeczy, których oczekujesz i które są dla Ciebie dowodem na to, jak  bardzo Cię kocha. Tak samo jak Ty dla Niego. I wiedz, że oni też czasem potrzebują tej troski, ale jeszcze częściej swobody. 
To, że On prosi Cię o to, gdy sytuacja wymyka Ci się spod kontroli to nie znak, że Cię nie kocha, że już Cię nie chce i w ogóle to Cię pewnie zdradził i inna Go przytula, dlatego nie potrzebuje już Ciebie. Jeżeli zaczynasz zbyt mocno naciskać, On pokazuje, że trzyma rękę na pulsie i uwierz mi, że to znak, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Segreguj i dystansuj swoje potrzeby wobec Niego, a on niech dystansuje je wobec Ciebie. Bądźcie, gdy koniecznie siebie potrzebujecie, zdrowo dysponujcie wspólnym i oddzielnym czasem i pamiętajcie, że jesteście tylko ludźmi. Ludźmi zdrowymi, którzy nie potrzebują być zależni od siebie.

Wiesz jak łatwo można przekroczyć granicę?
We wszystkim ona istnieje. Nie jesteś babo pępkiem tego świata i związku. Facet też jest równie ważny. Który chciałby non stop słyszeć, że nie docenia swojej wybranki, że jest tak i siak.. Uwierz mi, że jeżeli na prawdę nie chciałby być dla Ciebie i z Tobą to by nie był, a nie bawił się w powolne odtrącanie i niby udawaną sympatię. Oni na prawdę robią dla nas wiele. Starają się jak mogą, ale są tylko ludźmi, którzy potrzebują czuć choć krztę wolności, inaczej się uduszą. Uduszą kimś, kto "podobno" uważa ich za cały świat i kocha nad życie...a jednak może zabić.

A co z tobą Facecie?

Naucz się swojej partnerki jak najlepiej potrafisz. Byś mógł zawsze odróżnić kiedy na prawdę potrzebuje twoich czułości, bliskości, poczucia, że jesteś, a kiedy możesz sobie to darować. By nie dopuścić do sytuacji, gdzie ona przeżywa wewnętrzny kryzys, a Ty myślisz, że to kolejny kaprys. 

Uczcie się siebie wzajemnie i dajcie oddychać świeżym tlenem ,a nie własnym dwutlenkiem węgla.

A Ty? Jesteś kobietą, czy BABĄ?!  ;)







Czasem...

Czasem...
Czasem wolałabym być ślepa, by nie widzieć tych unikających spojrzeń,gestów, zakłamanych oczu udających, że niczego nie widzą...
Czasem...
Czasem wolałabym być głucha, by nie słuchać przykro brzmiących słów, pretensji, swoich racji...
Czasem...
Czasem wolałabym skręcić w drugą stronę, by kolejny raz tego nie doświadczyć...
Czasem..
Czasem chciałabym być bez uczuć, by nie dotykało mnie to na tyle mocno, że nawet najgłębiej ulokowanym uczuciom mówię trwońcie to i znikajcie...
Czasem...
Czasem wolałabym być ponadto, by móc powiedzieć nie, zróbmy inaczej, bo dla mnie to ważne.
Czasem...
No właśnie, czasem. Bo choć zdarzają się momenty załamania nad istotą ludzką i wiary we wszystkie piękne uczucia, które istnieją, to jakim byłabym człowiekiem będąc ślepa? Nie widziałabym wtedy tych unikających spojrzeń, gestów, oczów znudzonych i nieszczerych, ale nie widziałabym również ich piękna jakie ujawnia się tyle samo razy, na zasadzie kontrastu.Nie widziałabym kontrastu przykrych oczu, czyli tego miłosiernego spojrzenia, wdzięczności za to, że jestem, uśmiechu oczu.
Jakim byłabym człowiekiem będąc głucha? Nie słyszałabym przykrych słów, krzyków, słów pretensji, ale i nie słyszałabym słów mówiących swoją postacią "Kocham, dziękuję", czyli zdań "Jak się czujesz? pięknie wyglądasz, uwielbiam Cię". Jakim byłabym człowiekiem, gdybym skręciła w drugą stronę? Nie zobaczyłabym, ani nie usłyszała co chcesz mi powiedzieć, nie pomogłabym, gdyby ktoś tego potrzebował. Jakim byłabym człowiekiem, gdybym nie miała żadnych uczuć? Nie czułabym gniewu, żalu, ale i miłości, radości, wdzięczności. Nie darzyłabym nimi nikogo, byłabym zimna, oschła i pewnie smutna. A co gdybym umiała być ponadto? Gdybym znalazła kompromis i wszystko płynęło by równo, bez przeszkód? Nie istniało by wtedy słowo przepraszam, a i podzielone zdania zamieniłyby się w myślenie tak samo. A przecież to różnice sprawiają, że A przyciąga B, że minus przyciąga plus, a człowiek z  charakterem X - człowieka z charakterem Y. I jest miedzy nimi raz dobrze, raz źle. Ale przepraszają się za swoje wygody, racje i zdania, co jest czymś równie pięknym jak życie w zgodzie, pod warunkiem, że niczego nie dopada rutyna. Ani zgody, ani sprzeczek. Bo, gdy coś powiela się lub ciągnie bez ustanku to przestaje być pięknem, a rodzi się problemem.

To zaskakujące jak różny jest człowiek, jak różne są jego stany, myśli, uczucia, zdanie. To zaskakująco piękne w jaki sposób bytuje w świecie z inynmi- zupełnie różnymi ludźmi, choć czasem ma ich na prawdę dość.... No właśnie... CZASEM....


.

Rodzina





              Jakie wartości Cię budują?


Czy zastanawiałeś się kiedyś nad jedną z wartości w życiu, dzięki której w ogóle istniejesz? Czy myślałeś kiedyś o tym w jaki sposób bytujesz w swej rodzinie i o tym ile dobrego niesie za sobą jej posiadanie? Często ludzie patrzą na różne wydarzenia z perspektywy czasu i w głowie od razu pojawiają się negatywne wspomnienia z nim związane. Ludzie często zapominają, że wszystko ma dobre i złe strony, tylko częściej skupiamy się na tych złych, niż odwrotnie (jak to mówią Polak musi ponarzekać..). Musimy nauczyć się wybierać z wszystkich przypadków plusy, by mieć dobre wspomnienia, a minusy, by nas czegoś uczyły.

Czy wyciągasz ze złych wydarzeń wnioski?

Każde złe chwile powinny być dla nas lekcją. Z każdych przykrych skutków powinniśmy wyciągać wnioski, by w ten sposób zapobiegać dalszych konfliktów. Pewnych rzeczy nie możemy uniknąć, ale na sto procent możemy załagodzić ich niekorzystne działanie.

Czy dziś zaniedbujemy relacje budowane w rodzinach od pokoleń?

Kiedyś spotkania rodzinne i tradycje były rzeczą Świętą. Dziś coraz mniej przywiązuje się do tego wagę, dlaczego? Właśnie  przez pryzmat patrzenia na problem. Dawniej problemy rozwiązywało się lepiej. O wiele częściej i efektowniej się rozmawiało. Teraz wcale nie potrzeba się kontaktować, spotykać. Wystarczy internet, telefon. Kiedy więc wracać do wspomnieć, bo jak wiadomo wszystko przemija, a one zostają? Spotkania rodzinne, choć rzadko organizowane to  najczęściej w Święta, urodziny, wesela i (uwaga) pogrzeby. Tak to dość przykre, że spotykamy ciotki, które nas pamiętają od małego, bo nie raz pilnowały, jak one to mówią, po tylu latach, że musimy im się przypominać kim jesteśmy. Ale jak to mówią.. lepszy rydz niż nic. Wykorzystujmy te chwile na maxa, wspominając wszystkie dobra jakie nas spotkały.



Rodzina to pewnego rodzaju cud. Gdy tylko się rodzimy już ją posiadamy, towarzyszy nam przez całe życie, a gdy przychodzi ten czas zakładamy tzw. swoją własną, poszerzając to grono o kolejnych członków i to jest właśnie cud. Że człowiek został stworzony dla człowieka, by nawzajem sobie towarzyszyć, by być rodziną,a  to najlepsze co można w życiu wygrać.

Wykorzystajcie chwile, które nadchodzą dla rodziny właśnie. Pamiętajcie o wartości Jej oraz Świąt, które się zbliżają i wykorzystajcie ten czas na prawdę dobrze. Nie ważne jaka jest rodzina... duża, mała, konfliktowa, czy mniej, prawdziwa, czy przybrana- JEST i chociażby dla tego warto.

Wdzięczność

"I przyjdzie taki moment, że będziemy razem i w zdrowiu, i w chorobie, i w smutku, i w radości, w złości, miłości...Zawsze, po prostu zawsze, nawet jeżeli będziemy mieli ochotę wydrapać sobie oczy, a za chwilę kochać się tak mocno i długo, że zabrakłoby nocy. Bo choćbyś nie wiem jak bardzo mnie wkurzył nigdy nie przestanę być Ci wdzięczna za to, czym mnie darzysz, czego mnie uczysz i ile jeszcze mi podarujesz..." 

Wiele uczy mnie życie. Pokazuje mi jak bolą porażki, jak cieszą sukcesy, ale przede wszystkim uczy mnie, że nie ogranicza się tylko do mnie, czyli samego siebie i posiada bardzo wiele detali, które trzeba z niego czerpać. Z dnia na dzień uświadamiam sobie co tak na prawdę jest dla mnie priorytetem i skoro każdy dostaje takie same szanse, to po co czerpać z minusów i poprzestać na tym co przychodzi samo, bo tak łatwiej? Wartości, które lokują się gdzieś we mnie, czy w tobie bardzo łatwo uświadamiają nam, że najlepsze życie nie jest w pojedynkę, a z kimś. Z drugim człowiekiem, który może być naszym partnerem, może być przyjacielem, rodzeństwem, najlepszym sąsiadem. Bycie samotnym to moim zdaniem najgorsze co może człowieka spotkać, bo choćby nie wiadomo jak zarzekał, że mu tak dobrze, to i tak nie uwierzę, że nie brakuje mu czasem tych uczuć, które ujawniają się tylko i wyłącznie w relacjach z drugim człowiekiem.
Nigdy nie przestanę dziękować Bogu za życie, które mam zaszczyt doświadczać. Nie ważne jakie  by było. Nigdy nie przestanę mu dziękować za osoby, bez których to wszystko nie miałoby żadnego sensu. Jestem ogromnie wdzięczna i mimo, że czasem narzekam, że mogłoby być lepiej, to jednocześnie dziękuję za to , że jest jak do tej pory, a nie gorzej.

Zacznijmy zauważać te dobre i małe strony i bądźmy za nie wdzięczni. Bądźmy wdzięczni za ludzi, którzy otaczają nas w tak bardzo troskliwy sposób, bo jeśli tylko masz osobę, której możesz być na sto procent pewny, że będzie przy tobie zawsze to masz już wszystko. Bo nie ma nic bardziej wartościowego niż ta osoba. Cokolwiek by się nie działo.

Dlatego jeżeli nie lubisz mówić "kocham,lubię,dziękuję", to poświęć się te kilka razy co najmniej i powiedz je komuś, kto na prawdę na to zasługuje. Bo, gdy zastanowisz się nad nim bardziej, to przekonasz się, że przecież to twój anioł. Że z czasem stanie się dla Ciebie, czymś, za co będziesz bardziej wdzięczny niż codzienność. Że budząc się nie podziękujesz tylko za kolejny dzień i zdrowie, a właśnie za Niego, za Nią, bo gdyby tej osoby zabrakło, to nie chciałbyś się obudzić.

Małe gesty



Natłok myśli zachodzi głowę coraz mocniej i częściej. Pojawiają się wątpliwości? Być może..
Od paru dni, tygodni zabieram się za wpis, być może po skończeniu okaże się zbyt prywatny na publikację. Też jestem tylko człowiekiem. Dużo rozmyślam, mam złe dni i miewam (uwaga szok!) problemy...

Jesteś twardy. Jesteś twardy tak długo, dopóki to, co do tej pory wydawało się nie złamać niczego rozkłada Cię na łopatki, bo okazuje się, że tylko oszukiwałeś, że nie jest to dla Ciebie żaden problem.


Każdy z nas potrzebuje oparcia. Niekoniecznie wielu. Niekoniecznie nad wyrost. Byleby tylko nie zabrakło go, gdy najbardziej tego chcemy, gdy najbardziej nam go potrzeba. To dziwne, a zarazem niesamowite jak człowiek nawet najbardziej niezależny potrafi być bardzo od kogoś zależny, bo coś sprawia, że choćby nie wiadomo jak był twardy, to bez oparcia jest tylko małą igiełką pośród problemów i zła wyrządzanego dookoła.

"Potrzebuję Cię, bo gdy Cię nie ma łapię bezdech, bo jesteś moim jedynym powietrzem. Nie ważne jak starasz się o miejsce obok, wiedz, że chcę być, a nie bywać w twoim życiu i być w nim równie ważnym elementem jak Ty - w moim."
         
          Wiecie, gdy człowiek dowiaduje się, że jest czyimś oparciem, czyimś ratunkiem, czy ostoją łapie odpowiedzialność oraz czuje na sobie ciężar niesionego obowiązku. Jeżeli wiesz, że jesteś dla kogoś kimś więcej niż tylko drugim człowiekiem to możesz mówić o ogromnym szczęściu, bo choć ciąży na Tobie ważny obowiązek, to nagroda jest za niego warta każdego wysiłku i poświęcenia. 
Róbmy to. Poświęcajmy się w podzięce za to, że ktoś tak nas docenia. Sprawiajmy, by codziennie to te małe gesty były podziękowaniem i okazywaniem swojej obecności. Czytajmy siebie wzajemnie uważnie. Bo szansa jest tylko jedna. A stawka? Bardzo wielka- bo przecież chodzi tu o człowieka.

Wspaniałe uczucie, gdy wiesz, że dzięki swojej obecności i dzięki swoim małym gestom sprawia się radość, poczucie bezpieczeństwa oraz świadomość, że zawsze można na kogoś liczyć. 
Jeżeli masz kogoś takiego - to jesteś szczęściarzem. 
Jeżeli jesteś tą osobą - to nie spieprz tego, bo nikt nie opierałby się na drugim człowieku, gdyby sam był na tyle silny. 

"Jestem słabym zawodnikiem. Nie potrafię grać w tej rozgrywce bez koła ratunkowego, ale mam Ciebie. Mam Ciebie i wierzę, że będziesz dla mnie małym gestem w tym świecie pełnym porażek, problemów, przeciwności losu. Jestem słabym zawodnikiem, nie puszczaj mnie teraz, w tym momencie.. Bądź małym gestem.. Bądź tym jedynym powietrzem."


Nauczycielu!

         
           Pisząc ten wpis, obstawiam, że będę do niego wracać jeszcze wiele razy w przyszłości, gdy pisane mi będzie nauczycielem zostać. Na chwilę obecną, bardziej bliska jeszcze jest mi rola ucznia i to właśnie w tę rolę teraz Cię wcielę. Nie chcę tutaj użalać się, czy obrażać nauczycieli. Chciałabym tylko zaapelować do ludzi, którzy zapomnieli, co w życiu powinno być najważniejsze.

          Otóż coraz częściej słyszę, że nauczyciel skupia się na uczniu jako przedmiocie, a nie podmiocie. Coraz częściej słyszę, że uczniowie narzekają na własnych nauczycieli i pedagogów. Dlaczego? Najczęściej padane odpowiedzi brzmiały "nauczyciel nie weźmie winy na siebie i szkołę, winni są wszyscy dookoła" oraz "udają, że problemu nie ma, bo oni mają uczyć". Dorosłemu człowiekowi ciężko porozumieć się z młodzieżą i odwrotnie. Nie umiemy rozmawiać z innymi pokoleniami, bo robimy to za rzadko. Jak wyglądają współczesne godziny wychowawcze w niektórych szkołach? Brzydko mówiąc "Róbta co chceta" zadowolony i nauczyciel i uczeń, bo i tak nie powie o swoich problemach na forum klasy. Jeżeli już dochodzi do sytuacji, gdzie godzina wychowawcza się odbywa co robi nauczyciel? Zadaje pytanie! No bystre, o ile nie jest to pytanie typu : " Czy ktoś ma jakiś problem, który chciałby omówić?" . Złudna nadzieja, że ten, kto go ma odezwie się i opowie. Ja wiem, że wychodzicie z inicjatywą, że zawsze w każdej chwili i każdy może zwrócić się do Was osobiście, ale uczniowie się boją. To nie tak, że ja tego nie doceniam, ale często zauważam, że nauczycielom to na rękę. Bo nikt jasnowidzem nie jest. 
          Dlaczego jest tak, że nauczyciel zapomina, że jego zawód to pedagog? Zapomina o pasji, o tym, dlaczego wybrał ten zawód, a nie inny? I w końcu jeżeli robimy, to co kochamy, to dlaczego nie wkładamy w to serca?
           Zwracam się do Ciebie nauczycielu, byś zawsze mógł z czystym sumieniem powiedzieć sobie, że jesteś pedagogiem, bo tego na prawdę chcesz. Że jesteś pedagogiem i codziennie dążysz do doskonalenia samego siebie oraz swoich umiejętności, bo troszczysz się o swoich podopiecznych, by poza wiedzą, jaką im przekażesz dać  im coś więcej. Dać  im człowieka, który jest bardziej doświadczony i może być autorytetem. Pokażesz mu, że życie stwarza wiele problemów, ale każdy można rozwiązać.Bo każdy jest człowiekiem, a w momentach kryzysu liczba wskazująca nasz wiek nie ma znaczenia. Bo młodzi potrzebują dorosłych, a dorośli młodych. Nauczyciel MUSI kochać to co robi i robić to na 110 %. Tylko wtedy osiągnie sukces, gdy wychowa, a nie tylko nauczy. Będąc dorosłym doskonale zdajemy sobie sprawę, że życie to nie tylko wiedza, intelekt. By być na prawdę dobrym i wartościowym trzeba czegoś więcej. I to właśnie Ty nauczycielu, z racji tego, że w szkole człowiek spędza większość czasu w najbardziej intensywnych latach życia, musisz pomóc w jego wychowaniu. By nie było z młodymi coraz gorzej, a coraz lepiej. Byśmy pomogli im przejść jak najlepiej... Bo słyszy się, że jest coraz gorzej.. Niestety...
          Czym więc jest "ta najważniejsza rzecz w życiu", o której napisałam na początku? Oczywiście CZŁOWIEK. Człowiek jest najważniejszy i o tym pamiętajmy zawsze.

Jak nie dać się zwariować?

         Technika panowania nad emocjami w dzisiejszych czasach bardzo wiele od nas wymaga. Presje narastające i nałożone na nas każdego dnia, obowiązki, zadania sprawiają, że nawet najbardziej spokojna dusza w końcu zamieni się w straszliwego nerwusa!

Jak więc nie dać się zwariować? I jak panować nad emocjami, by całkowicie ich nie wyłączyć?


          Po pierwsze znaleźć główne źródło, które jest przyczyną naszego stanu i pamiętać, że nie zawsze musi to przekładać się na wszystkich, wszystko i przez cały dzień. Nauczmy się zamykać sprawy same w sobie, by nie odbijały się one na innych. Wtedy- podając tu przykład rodziny, po powrocie z pracy zapominamy o nerwowym dniu, a rodzina ładuje w nas spokój i opanowanie oraz radość. Gdy tylko przyniesiemy całe nerwy do domu, udzielą się one wszystkim i nie znajdziemy już ani kawałka oazy spokoju.
          Gdy już główne źródło zostanie znalezione, a okazuje się, że jest rzeczą nieuniknioną nauczmy się ją kontrolować i nad nią panować. Znajdźmy coś co najbardziej nas relaksuje, odpręża i uspokaja. Coś co działa szybko, skutecznie i natychmiastowo sprawi, że nie damy się ponieść emocjom. ( nawet liczenie od 10 w tył potrafi pomóc- to nie mit! ) Nie będę Wam przedstawiać sposobów na odstresowanie. Zdradzę jedną metodę, może niektórym już znaną. Jest to relaks w pozycji Dennisona. (Kliknijcie, by dowiedzieć się o niej więcej).





             Musimy pamiętać, że emocje to bardzo ważna część nas i absolutnie nie wolno nam ich całkowicie wyłączać, ani ich w sobie tłumić. Gdy jesteśmy źli- wykrzyczmy to, radośni również. Powinniśmy wyrażać swoje emocje całym sobą, bo tylko wtedy udaje nam się całkowicie od nich uwalniać. Tłumienie w sobie emocji może powodować ogromne złe skutki. Przede wszystkich tłumienie problemu wcale go nie rozwiązuje, a brak umiejętności radzenia sobie z nimi sprawia, że odwlekamy coś, czego uniknąć się nie da. 

Podsumowując:
  1. Znajdź swój idealny sposób na szybkie panowanie nad emocjami.
  2. Pamiętaj, że życie nie toczy się tylko i wyłącznie na obowiązkach. Twoje życie to nie tylko praca i obowiązki. Nie daj się zwariować.
  3. Ucz się swoich emocji codziennie, na nowo. Poznawaj swoje różne stany i spraw, by żadne z nich nie robiły Ci krzywdy.
  4. Każdy jest swoją indywidualnością. Każdemu pomaga co innego. Nie łam się, że stosując jakąś metodę, nie przynosi Ci ona pożądanych skutków. Metodą prób i błędów dąż do doskonałości. Doskonałości- samego siebie...

Dlaczego młodzi rezygnują z życia?

Odnotowane coraz większe liczby samobójstw wśród dzieci i młodzieży, stany depresyjne i zaburzenia psychiczne głównie się do tego przyczyniające,  samookaleczenie, ucieczki pokazują, że staje się to coraz większym problemem współczesnego świata. Już w 2015 roku odnotowano 8569 tysięcy samobójstw w Polsce, a liczba nadal rośnie. Dlaczego rodzina i bliscy nie widzą, że ich dziecko nie jest szczęśliwe i dlaczego dopiero teraz mówi się o tym głośno?
Największymi czynnikami mającymi wpływ na odwagę nieletnich do podjęcia tak drastycznych kroków są przede wszystkim relacje rodzinne i traumatyczne przeżycia w rodzinie tj. śmierć, alkoholizm, patologia, awantury. Innymi i jednocześnie bardzo ważnymi  czynnikami mogącymi mieć również wyraźny wpływ są: czynniki poznawcze i osobowe; czynniki społeczno- kulturowe oraz te związane ze zdrowiem psychicznym.
Gdy problem leży w rodzinie? Relacje rodzinne to najważniejszy czynnik w poczuciu przez dziecko bezpieczeństwa. Od najmłodszych lat otacza się go troską, mimo tego coraz częściej zauważyć można, że rodzic wcale nie zna swojego dziecka. Współczesny model pracy, który nie pozwala na duże spędzanie czasu z rodziną razem daje wiele do życzenia. Okazuje się ,że większości rodziców nie zna najbliższych znajomych, nie wiedzą gdzie przebywają poza domem, ani gdzie, nie zna zainteresowań swojego dziecka, nie ingeruje co robią w sieci, z jakich portali społecznościowych korzystają lub z kim się poprzez Internet komunikują. Rodzice nie rozmawiają ze swoimi dziećmi. Uważają, że jeżeli dziecko nie mówi, że ma problem, to faktycznie go nie ma. Otóż okazuje się zupełnie inaczej. Im mniej rozmawiamy z dzieckiem, tym mniej jest ono otwarte w stosunku do nas. Dlaczego dzieci nie mówią? Czasem ze wstydu, bo rodzice oczekują, że ich dzieci potrafią sobie z nimi radzić. Rodzice uważają, że ich dzieci są zbyt idealne, by dotknął je jakikolwiek problem. Słyszy się też często o lęku przed reakcją rodzica.  Że będzie ona zbyt gwałtowna, bagatelizująca lub oskarżająca. Gdyby jednak znalazłby się czas? Rodzic woli spędzić go w ciszy, spokoju. Zmęczenie spowodowane problemami w pracy nie dopuszcza myśli, że problemy znajdują się również w domu. Przykładów może być wiele. Alkoholizm, patologia. Dziecko wstydzi się mówić o problemach w domu. Wystarczy, by otworzył się przed pedagogiem szkolnym. W większości przypadków jednak uczniowie udają, że problemu w ogóle nie ma. To również wiąże się ze strachem. Rodzic zabrania dziecku wynosić na zewnątrz to, co dzieje się w domu. Krótko mówiąc dorośli wolą „zamieść problem pod dywan” niźli stawić mu czoła.
Czynniki poznawcze i osobowe oraz czynniki społeczno-kulturowe to przede wszystkim niestabilny nastrój, zachowania agresywne, antyspołeczne, duża impulsywność, lęk, słaba umiejętność radzenia sobie z trudnościami, tendencja do życia w iluzji, niski status socjoekonomiczny rodziny, niski poziom wykształcenia lub bezrobocie rodziców i niski poziom wsparcia społecznego. W drugiej kolejności problem leży wśród rówieśników i szkole. Brak akceptacji społecznej to najczęściej główny powód sięgania po samobójstwo.
Jak więc zaradzić depresji i przykrym skutkom z nią związanymi? Przede wszystkim pamiętać, że dziecko potrzebuje naszej uwagi zawsze. Trzeba odbudować i utrzymywać wzajemne zaufanie. Słuchać i pozwolić mówić dziecku. Pamiętajmy, że nieletni nie robią tego z braku chęci do życia, tylko z braku bezsilności. One chcą żyć tylko nie potrafią poradzić sobie z przeciwnościami jakie im w tym nie pozwalają. Sięgają więc po ostateczne rozwiązanie, bo wiedzą, że tylko to jest w stanie im pomóc. Tylko wtedy odzyskają spokój o jaki walczą. Kluczem do sukcesu mogą okazać się wzorowe relacje rodzinne. Okazuje się, że większości przypadków to właśnie poprzez brak wsparcia bliskich dochodzi do tragedii. Relacje w rodzinie powinny być oparte na wzajemnym porozumieniu, szacunku, zaufaniu i lojalności. Relacje z rodzicami najmocniejsze są we wczesnych latach życia dziecka. Niektórzy uważają, że rodzice powinni przekazać swoim pociechom wszystko, co mają najcenniejsze do dziewiątego roku życia. Do tego momentu dziecko pochłania nie tylko wiedzę o otoczeniu i świecie, ale zauważa pewne zachowania międzyludzkie, szczególnie te w swojej rodzinie, akceptuje je i przyswaja jako te prawidłowe.  Bardzo istotne jest, żeby „zdrowe” relacje rodzice-dzieci nawiązały się przed okresem dojrzewania, który powszechnie uważany jest za okres nastoletniego buntu. Obowiązkiem rodziców jest stworzenie na tyle głębokiej i mocnej więzi z dzieckiem, aby w okresie szkolnym nie poddawały się zbytnio wpływowi otoczenia. To obowiązkiem rodziców jest tak wychować dziecko, by uważało ono zdanie i opinie rodziców za najbardziej wartościowe, bardziej niż rówieśników.

Głównymi czynnikami zapobiegającymi przed tragedią mogą okazać się jeszcze (poza pozytywnymi relacjami z rodziną) , wsparcie ze strony rodziny, dobre umiejętności społeczne, wiara w siebie i swoje osiągnięcia, korzystanie z pomocy w trudnych sytuacjach (dzieci i młodzież muszą wiedzieć, że pomoc ze strony psychologa, czy pedagoga to nie wstyd, czy powód do poczucia gorszości), otwartość na nowe doświadczenia i szukanie rozwiązań, zaangażowanie w życie szkoły i otoczenie społeczne, np. udział w zajęciach sportowych, klubach i udział w życiu religijnym. Dobre kontakty społeczne z rówieśnikami, nauczycielami i innymi wychowawcami, a także umiejętność radzenia sobie ze stresem i wstydem. Każdy człowiek powinien zdawać sobie sprawę, że może odpowiadać za drugie życie.

5 sposobów na radzenie sobie ze złym samopoczuciem

Złe samopoczucie? Bóle głowy, mięśni, brak energii, senność, wirusy, choroby?

Myślisz, że jesteś już "stary" i tak musi po prostu być? 
A zastanawiałeś się kiedykolwiek jak duży wpływ na to może mieć pogoda? 
Czasem nawet o g r o m n y, a przecież "taka tam zwykła strefa klimatyczna nie będzie mi życia układać!" 


Poznaj (moje) 5 sposobów na poprawienie nastroju w złą pogodę:

1. Nie daj sobą kierować!

"Jutro niskie ciśnienie, będzie padać, o nie już widzę jaki ten dzień będzie ponury i nudny!" 
No i tak faktycznie będzie, jeżeli faktycznie tak będziesz powtarzać. Wiecie, że to nawet sprawdzone, że to jak przywitamy się o poranku ma wpływ na to jaka będzie reszta dnia? Znajdźmy coś pozytywnego i pomyślmy o tym przed wstaniem z łóżka. 
Mówmy do siebie często, że to będzie fajny dzień, że nawet zaplanowane godziny na nic przyjemnego miną szybko,a resztę dnia mamy przecież zaplanowaną na przyjemności.

2. Nie łam się, że czasami przez to przechodzisz!

Nie spotkałam jeszcze człowieka, który mógłby przysiąc, że nigdy nie czuł się źle (mentalnie).
Jesteśmy tylko ludźmi i to, że często ulegamy złemu otoczeniu i pozwalamy, by ono pokierowało naszym dniem to nic złego. Starajmy się jednak kontrolować to jak najbardziej potrafimy (tu patrz punkt 1) i sprawmy, by tych dni było jak najmniej.

3. Znajdź dobry sposób na odstresowanie się!

Ja mam na to kilka sposobów. Tu jednak należy zacząć od faktu jakie konsekwencje niesie za sobą zła pogoda niszcząc nasze samopoczucie. Sam fakt, że w taki właśnie dzień musimy iść chociażby do pracy sprawia nam ogromny stres. Ważne by być spokojnym, bo tylko wtedy uda nam się nad tym dniem całkowicie zapanować. 

Hit ostatnich czasów?
Kolorowanki dla dorosłych- na początku patrzyłam na to z wielkim zdziwieniem jako, że pamiętam swoje przygody z kolorowankami z dzieciństwa. Jak może mnie odstresować coś, co strasznie mnie niecierpliwiło za dzieciaka? A jednak! I tak jak w dzieciństwie starałam się na początku, by po 5 minutach "wyjeżdżać za linię" z pośpiechu, bo chcę by to już było gotowe, tak teraz mogłabym kolorować godzinami. Świetny pomysł na zbicie czasu ,szczególnie, gdy dzień ponury i nie ma nawet gdzie wyjść .
Kolorowanki dla dorosłych znajdziecie --> tutaj . 

Innymi sposobami na odstresowanie może być odcięcie się od rzeczywistości. Wystarczy założyć słuchawki i dać się ponieść ulubionej muzyce
Czy wybierać tylko wesołe utwory? No niby tak, chociaż ja bym postawiła na te, które wywołują w nas pozytywne wspomnienia, a niekoniecznie są to piosenki, do których tyłek podrywa się do tańca.
Postawicie więc na takie utwory, które w miły sposób odetną was od rzeczywistości i pozwolą na chwilę uwolnić endorfiny i motylki w brzuchu.

4. Spotkaj się z kimś!

Najgorsze co można zrobić w te właśnie dni to zostać w łóżku powtarzając, że już nie ma dla nas ratunku. Spotkaj się z osobami, które potrafią poprawić humor samym widokiem. Prawdopodobnie i ona cierpi z powodu złego samopoczucia, a rozmowa pozwoli wam o tym zapomnieć.

5. Zaplanuj coś innego niż zwykle!

Rutyna niszczy. Pogoda dobija i już nie masz ochoty nawet drgnąć. Gdy zaplanujesz sobie na ten dzień coś zupełnie innego, będziesz pozytywnie nastawiony od rana czekając z niecierpliwością na wieczór, który nadchodzi. Często zmieniajmy grafik kalendarza. Inaczej nawet, gdy przyjdzie wiosna, czuć się będziemy beznadziejnie, bo rutyna nas wynudzi.


Pamiętajcie, że złe samopoczucie może mieć wpływ na choroby. Pogoda dla każdego w dany dzień jest taka sama i jeżeli Ty złapałeś wirus, a ja nie to coś musi być na rzeczy. Wielki wpływ ma psychika na nasze zdrowie ,ale o tym powstanie kiedyś osobny wpis. Jeżeli będziesz sobie powtarzać, że boli Cię brzuch to w końcu zacznie Cię boleć. Dlatego zawsze pamiętajmy o dobrym nastawieniu i  tym, że za chwilę wypogodzi się na zewnątrz i wewnątrz...nas... 

A jakie są twoje sposoby na walkę z pogodą?

Samorealizacja jako podstawowy krok w dążeniu do pragnień


       
       Gdy przychodzi ten moment, kiedy wiesz kim jesteś i czego chcesz, zdajesz sobie sprawę, że spoczęcie na laurach w tym właśnie momencie nie ma racji bytu. Wiesz, że to jest właśnie ten moment, gdy to jak cokolwiek dalej się potoczy zależy od kroku, który Ty wykonasz. Cały czas przed oczami mamy obraz marzeń i celów, nasze priorytety jako główne motywatory i wiemy, że jesteśmy w stanie zrobić wszystko by do tego dojść. Oznacza to, że nasze ciągłe życie jest swego rodzaju wyścigiem. Czy to dobrze? Bardzo dobrze! Bo na tym to właśnie polega. Najważniejsze to mieć cele i pragnienia, stawiać sobie wyzwania z dnia na dzień, by wszystko nabrało jakikolwiek cel.



Samorealizacja? Mówię jej stanowcze TAK!


Pracowanie nad samym sobą może przybierać różne formy. Może być lekkie i przyjemne,a może być ciężkie i trudne. To od nas zależy jakie wartości stawiamy za niezbędne, jakie wady chcemy zatrzeć, a jakie zalety wypięknić. 

Stawianie sobie zadań pomagających samokształceniu jest na pewno jednym z wielu ważnych kroków w dążeniu do pragnień.

Życie nas nie rozpieszcza. To jak nam się potoczy zależy od tego jak bardzo tego chcemy i jak wiele robimy, by to osiągnąć. Samorealizacja to wspaniały czynnik pozwalający wyzbyć się z człowieka lenistwa! Rozwijanie swoich umiejętności, pasji jest dobrym krokiem w przyszłość. Bo o ile niektórym pasuje to, że pracują na stanowisku, które nie jest odzwierciedleniem ich marzeń, tak inni są na tyle zawzięci, by w życiu robić to co sami chcą. Samorealizacja pozwala nam być stanowczym i wytrwałym. 

Czy jest to egoistyczne podejście?

Nie. Dla każdego samorealizacja będzie stawiana na innym miejscu. Dla kogoś może być priorytetem najwyższym, u innego znajdować się na którymś z niższych szczebli. I o ile wiemy, gdzie znajdują się granice, o tyle zdajemy sobie sprawę, że świat nie kręci się tylko wokół nas i naszych potrzeb. Nie oznacza to, że mamy całkowicie poświęcać się innym, zapominając o sobie. Bo jesteśmy tak samo ważni. 

Musisz wiedzieć co chcesz robić i jak ma wyglądać twoje życie, bo masz je tylko jedno! 
Tu nie ma miejsca na "nie teraz, później" 
Tu trzeba działać jak najszybciej. Mówią, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana i ja tego szampana będę kiedyś pić, a Ty? 

Uczucia

Skoro dziś 14 luty - dzień zakochanych... :)



A co gdyby wyssać z człowieka wszystkie uczucia?
By człowiek stał się tylko istotą ludzką bez żadnego wnętrza, tego założonego,
bo przecież miłość to nie wątroba,która na prawdę w nas jest. Co zrobiłaby ta pustota
jaka nastąpiłaby między resztą pozostałą bez zmian? Co z nią zrobiliby ludzie? Człowiek 
czuje mimo wszystko. Złość,gniew,radość,wszelkie emocje towarzyszące temu miałyby zniknąć? Człowiek żyje z założeniami,ze to "wnętrze"-które nie jest przecież dosłowne-jest i być musi mimo wszystko. Nie wyobrażam sobie życia bez tego, co aktualnie czuję. Jeśli zdarzyłoby się coś takiego,że nagle zabrano by mi,wyssano ze mnie wszystkie uczucia i miałabym żyć dalej ale bez wszystkich emocji,skupiając się na sobie jako istocie ludzkiej i nic więcej,umarłabym. Człowiek to nie tylko kości,mięśnie i wszelkie inne narządy. Człowiek to też to drugie wnętrze,które jest istotną częścią samego siebie i uczucia jakie w nim są, również są niezbędne. Moje uczucia są zawsze głęboko mocne. Dobrze przemyślane, wyporcjowane. Z kolei moje odczucia są zawsze dobrze przemyślane i zdystansowane,ale równie  wielkie. Przykładam do nich wielką wagę traktując je jak niezbędnik ludzkiego ciała. Śmiało więc mogę stwierdzić,że to co czuję w tym momencie jest tak ogromne,mocne i dojrzałe,że nikt nie jest w stanie nie przyznać mi racji. Czasem myślę nawet,że czuję zbyt mocno. Zbyt mocno niż robią to inni. Ale ja uważam,że to dobrze. Cieszę się,że potrafię pielęgnować je z dnia na dzień  i z dnia na dzień przekazywać je całą sobą. To wszystko siedzi we mnie i jest mną. Całe moje ja. To co chcę i to co czuję. To czym obdarzam i co wymagam. Ważne jest dla mnie,  by moja troska była numerem jeden. Znam swoje wartości,codziennie o nie dbam i muszę w takim razie o nich pamiętać. Uczucia nie mogą stawać się tylko naszą własnością. Nie wyobrażam sobie  dbać o nie i nic z nimi nie robić. Najważniejsze jest dla mnie dzielenie się nimi,darzenie nimi osób dla mnie ważnych. Pielęgnowanie i przypominanie im,że z dnia na dzień wartości te rosną i rosnąć będą, dzięki tym najważniejszym i najbliższym ludziom w moim życiu.Uwielbiam się troszczyć. Uwielbiam czuć to, co zawsze w tych momentach czuję,a czuję z dnia na dzień coraz głębiej. Ciągle myślę,a co by było gdyby. Niepotrzebnie.,

Kiedy walka przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie?

         Codziennie ten sam schemat. Budzisz się, kolejny raz czując całkowicie beznadziejnie , czując, że znów będzie tak samo. Wstaniesz, sztucznie się uśmiechniesz i tak przetrwasz kolejny najgorszy dzień w życiu. Wydaje Ci się, że wkrótce minie. Że w końcu musi nadejść to „dobrze” skoro wszyscy dookoła powtarzają, że tak będzie. Więc walczysz. Walczysz codziennie sam ze sobą z nadzieją, która umiera z dnia na dzień tak szybko, że zdajesz sobie z tego sprawę, gdy całkowicie się wypali. Wtedy załamujesz się ostatecznie . Wiesz, że już nic nie jest w stanie Cię podnieść. Choćby wszyscy starali się nie wiadomo jak bardzo i choćbyś czuł resztkami siły, że jednak trochę Ci zależy.  Spadasz całkowicie na dno. Leżysz, nie wstajesz. Dochodzisz do wniosku, że nie chcesz. Jest źle, beznadziejnie, najgorzej, okropnie, strasznie. Straciłeś siebie. Przez co? Przez świadomość, że nic nie jest w stanie tego zmienić. Że jesteś na to skazany i tak musi być. Boisz się. Boisz się o to, że zbyt przywykłeś do takiego życia i gdy będzie już normalnie nie dasz sobie rady. Nie będziesz potrafił żyć normalnie, mimo ,że do tego cały czas dążysz. Paradoks- myślisz i nie wstajesz. Leżysz na dnie, kompletnie sam, bez niczego nawet własnej osobowości, której podobno nic i nikt nie może nam odebrać. Nagle wpada maleńkie światło. Natłok myśli  nachodzi Ci głowę i zamiast powtarzać jak bardzo jest źle , myślisz o innych, którzy mają dobrze. Myślisz sobie „kurcze dlaczego ja nie mogę?” . W tym momencie uświadamiasz sobie, że jednak jesteś słaby. Do tej pory walczyłeś z dniem, z nocą ,ze samym sobą , więc wydawałoby się ,że jesteś bardzo silny ,a teraz wiesz, że wcale taki nie jesteś. Jesteś bardzo słaby, ponieważ dno, do którego wpadłeś znajduje się tak głęboko, jak sam sobie na to pozwolisz. Myślisz więc, że jesteś słaby ,a wyjście oddala  się od Ciebie coraz bardziej, bardziej i bardziej. Kiedy więc walka przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie?  Nigdy. Bo choćby niewiadomo jak mocno  doświadczyło Cię życie i przez nie upadłeś na to dno, to spójrz upadłeś na nie ,ale żyjesz. Żyjesz, bo w nim leżysz i myślisz  i próbujesz i chcesz i nie chcesz.  Nadal masz dwa wyjścia. Wstać, lub nie. Odbić się z podwójną siłą, albo odpuścić na dobre. Mimo wszystko masz wyjścia. Jesteś. Jeszcze jesteś i być może to twoja ostatnia chwila  i szansa, by pokazać  ile możesz dla siebie zrobić wierząc, że wszystko dzieje się, by coś nam pokazać. Że życie nas doświadcza na tyle mocno, byśmy mogli docenić je jeszcze bardziej. Nigdy nie ma momentu, w którym walka przestaje mieć znaczenie, nawet jeżeli myślisz, że właśnie w  tym momencie się znajdujesz. Uwierz, że po burzy zawsze wychodzi słońce. Nawet jeżeli upadłeś setny raz, wstań i idź dalej, bo samo to, że jest Ci dane doświadczać życie powinno być dla Ciebie jednym z pretekstów, by się uwolnić od cierpień i żyć na maxa.




Zawsze walcz najmocniej jak potrafisz. Tu nie ma przegranych. Tu wszyscy dostają to samo. Kwestia tego, kto dostaje koła ratunkowe ,a kto jest zupełnie sam.  Choćbyś nie wiem co pomyślał o swoim życiu ja i tak powiem Ci Nie! Tak nie jest, nie musi być. Jedyne co Cię hamuje, by było inaczej jesteś Ty. Daj sobie więc pomóc, jeżeli widzisz, że nie dasz rady samemu. To nie wstyd. Wstyd to sięgnąć po „ostateczne rozwiązanie”  i poddać się. Bo  tutaj nie wiesz, gdzie jest meta. Bo może okazać się, że już całkiem niedaleko.